Czy nie po to umierał Jezus?
Czy nie po to żebyśmy mogli z nim porozmawiać, pobyć, posłuchać go?
Dzisiaj ze względu na czasy w których żyjemy relację z Bogiem często traktujemy jako tylko nasz ratunek. Relacja z Bogiem rozważamy tylko jako coś pragmatycznego i dobrze. Natomiast życie z Bogiem to nie przede wszystkim załatwianie sobie różnych rzeczy. To spotkanie aby być ze sobą.
Wiem to takie egzystencjalne, to takie niepraktyczne...
Słyszałem kiedyś słowo o tym że codzienne spotkania z Bogiem to takie randki - Jezus siedzi i czeka aż przyjdziesz, słucha co masz do powiedzenia.
Jak byś się czuł drogi zakochany jakbyś poszedł na randkę z dziewczyną która chce tylko rozwiązania swoich problemów?
Żeby było jasne - tylko Bóg może rozwiązać nasze problemy i do niego się o to zwracamy.
Natomiast nasza relacja z Jezusem oblubieńcem powinna być pełna romansu, szczęścia i spełnienia. Jeśli byśmy zakosztowali tego jak być w bożej obecności więcej byśmy tam przebywali.
Tak tak - robimy to co nas pociąga. Nie jest tak, że od razu potępiam wszystkich ludzi że nie spotykają się z Bogiem bo nie chcą. Często chcemy tylko przez to że jesteśmy obciążeni i spracowani i nie doświadczyliśmy radości spotkania z Bogiem rzucamy to wybierając to co zadziała.
Spróbuj zobaczyć swoją relację z Jezusem jako dynamiczną rozmowę, albo po prostu bycie, kierowanie swoich myśli do niego, zachwyt, marzenie, wsłuchiwanie się w jego głos.
Wszystko inne będzie nam dodane:)
8 lat temu